Nastąpił ten moment, nawet mnie nieco zaskoczył, wreszcie zaakceptowałam fakt, iż jestem z Europy Wschodniej. Centralna i Środkowa to jakieś wymysły, jest tylko Wschodnia i Zachodnia a dalej jakieś trudne do sklasyfikowania tereny przed Uralem.
Raz na zawsze jest: Daleki Wschód, Bliski Wschód i Wschodnia Europa - Europa Wschodnia - WSCHÓD. Jednakże, Azja występuje i ta Południowa i Południowo-Wschodnia, czy jest Azja Zachodnia? Azji Zachodniej nie ma, choćby występowały takie geograficzne terminy, bo jest Bliski Wschód.
Zachód? Proszę bardzo niech się wyodrębnia, są tego powody. Jest ich zapewne sporo w tej chwili widzę 2 - niczym nieuzasadnione poczucie wyższości, które aż się wylewa ze wszystkich działań i niepohamowana pazerność - zwykłe złodziejstwo.
Porzuciłam wszelkie aspiracje, ach niech nas wreszcie zauważą, przyjmą do swojej ferajny, przetrą oczy, spostrzegą naszą łacińskość, elegancję i wypielęgnowane ogródki. Ogródek jest mój i dla mnie.
Cóż spowodowało taki zwrot, przestała interesować mnie centralność i środkowość - chociaż jeśliby tak spojrzeć na mapę świata w tradycyjnym europejskim ujęciu z Oceanem Spokojnym po bokach to kto jest pępkiem świata no kto? Kto o nieco truskawkowym kształcie akcentuje środek świata? MY! Czyli ani północ, ani południe ani zachód ani wschód. Geograficznie pozycja neutralna, mentalnie z całą pewnością nie Zachód. Do nas można było wiać przez całe wieki przed tym poczuciem wyższości i nieomylności gdzie indziej i dobrze byłoby żeby tak zostało, dostaniemy tych ludzi, którzy tu pasują.
Któż mi pomógł zdefiniować na nowo moją rzeczywistość w kilka minut, może 3 albo nawet 5. Holender (paszportowy bo nie wiem czy etniczny) na targach w Mediolanie. Z szerokim uśmiechem, słysząc dziwne narzecze zainteresował się tymi tam, z tego tam no wschodniego rynku. Nie zaprzeczałam, nie poprawiałam, przeprowadziłam uprzejmą choć nieco zaczepną rozmowę i zaakceptowałam fakt, że nie przynależę do tej części świata, w której tworzono ogrody zoologiczne z ludźmi, do której zwożono wbrew woli prawowitych właścicieli, w skrzyniach zewsząd co się da, gdzie dotąd (zwłaszcza po sąsiedzku) trzyma się w miastach pomniki bezwzględnych kolonizatorów*. Spokojnie, Holender w warstwie dosłownej dowiedział się głównie, że produkują fajne lampy czy zrozumiał coś więcej i jego rzeczywistość też się nieco zmodyfikowała, nie mam pewności, może?
Wilajezi
Rysunki obok, część większego planu.
Wielkie i małe litery żadnej gwarancji nie daję.
*Belgia z trudem rozstaje się z Leopoldem. Zagłębianie się w informacje o zwyczajach kolonizatorów, Europejczyków Zachodnich budzi odczucia nieomalże fizyczne. Czy im to przeszło, ucywilizowali się przez ostatnie 2-3 generacje?