Lato odsłania te wszystkie bohomazy na łydkach, udach, ramionach, dekoltach, plecach, torsach. Jedyne co zostaje mi oszczędzone to atramentowe gryzmoły na pośladkach i w jeszcze bardziej intymnych miejscach. A gdybym tak ja miała coś na sobie narysować to co by to było? Po pierwsze jak każdy, jestem dogłębnie oznakowana jako jedyny taki okaz na świecie i nie jest to nic szczególnego. Da się ze mnie odczytać pochodzenie i wskazać prostą linię do jednej z pramatek, podobno korzystając z unikatowej w skali wszechświata sekwencji mojego kodu można wytworzyć kopie, jednak lepiej niech nikt nie próbuje, oryginał wystarczy. Niestety jako jednostka XX nie posiadam wglądu do Y po tacie, dziadku i wszystkich pra po mieczu, mam po nim jego X. Z tymi dwoma iksami to jest dziwnie, podobno uaktywniają się zupełnie losowo, część jednego musi być zablokowana z uwagi na równouprawnienie i dostosowanie do pojemności danych na Y bo ten jest malusieńki i koduje tyko "gotowość do wyrzucania śmieci a i to zazwyczaj wadliwie" to kiedyś usłyszałam i bardzo mi się spodobało, na marginesie śmieci najczęściej wyrzucam ja a nie mój prywatny egzemplarz XY. Te wszystkie znaki i symbole są upakowane w głębi w każdej komórce, na zewnątrz widać ich ekspresję w postaci pewnych cech, które w zasadzie też nigdy idealnie się nie powtarzają. Nie wszystkim wystarcza ta przeszywająca na wskroś każdego jestestwa wyjątkowość. Całokształt na zewnątrz jest nagminnie wykorzystywany do dodatkowego oznakowania, umieszczenia symboli, rysunków, obrazów, powierzchnia do dekorowania jest całkiem spora, przynajmniej w moim przypadku i wydaje się powiększać z czasem. To są olbrzymie płaszczyzny do artystycznej twórczości i manifestacji czegoś. Można zlecić narysowanie tego czegoś dosłownie wszędzie, nawet na twarzy, na całym brzuchu albo dyskretnie nad kostką tak aby sprawiać wrażenie, że niczego tam nie ma. Ludzi oznakowanych w ten sposób jest nadzwyczaj dużo, zwykle prezentują jakieś precyzyjnie wydziubdziane, powtarzalne desenie nielicujące z ich wyjątkowością i urodą. Nie będę oceniać walorów artystycznych zjawiska*, podkreślę gospodarczo-ekonomiczne: generuje wartościowe miejsca pracy najpierw tatuatorów a później dermatologów z laserami (w efekcie jakiś pomysłowy inżynier też zarobi). Czasem może przypętać się jakaś inna branża np. medyczna po niecelowym ostrzyknięciu HCV, który należał do kogoś innego. W zasadzie całe zjawisko jest korzystne z mojego punktu widzenia. Im więcej ludzie mają środków pieniężnych tym większa szansa, że przetransferują je do mnie za moje kosztowne usługi, które świadczę chętnie i wszystkim, za pieniądze, którymi to z kolei ja zasilam moje ulubione gałęzie gospodarki, zwłaszcza przemysł obuwniczy. Jednak co miałabym na sobie narysować ja, może linijkę na lewej ręce od koniuszka małego palca do łokcia, w centymetrach, całe czterdzieści, nie byłaby zbyt dokładana jednak przydałaby się czasem. Zastanawiam się czy warto, do pewnego stopnia oceniam wymiary na oko, jak trzeba dokładniej to kartką A4 21x29,7cm i też ujdzie bez miarki a teraz po dokonaniu pomiaru wiem ile mierzy moje przedramię wraz z dłonią i będę sobie z tego korzystać, dlaczego nie wpadłam na ten pomysł wcześniej, "człowiek miarą wszechrzeczy"! Imiona ważnych person, serce przebite strzałą, symbole mocy i nietuzinkowości może gałąź albo liść bo te struktury najbardziej mi się podobają. Ulubiona sentencja, mam taką? Mapa miejsca gdzie chciałabym pobyć trochę albo jakieś malownicze kanji 元気. "Jeden obraz mówi (maluje) więcej niż tysiąc słów" i może mieć wiele interpretacji. Trudno się zdecydować, motyw i kolor, tak zostańmy przy tej wersji nadmiar opcji wyklucza dokonanie wyboru a i wolałabym aby jakiś atrament o niezidentyfikowanym składzie nie cyrkulował sobie po moich oznakowanych, jedynych w swoim rodzaju komórkach. Mimo, iż dysponuję olbrzymimi, niezagospodarowanymi płaszczyznami do dekorowania nie zamierzam ich wykorzystywać.
ALW
Nie planowałam takiego tematu, jednak bywa, że człowieka coś zaskoczy i poruszy. Zdumiewająca jest masowość zjawiska.
Pomysł na praktyczny i elegancki tatuaż na przedramieniu - linijka&sentencja wypisana wzdłuż linijki: Anthropos metron panton albo tak:
Ο άνθρωπος είναι το μέτρο των πάντων
greką, ślicznie i jakby starożytnie, teraz jaka czcionka? Jeszcze jakiś Grek musiałby się wypowiedzieć czy wszystko wporzo, jednak można założyć, że i tak prawie nikt się tutaj nie zorientuje jeśli coś się nie zgadza. Kolor, tylko nie biały bo nic go nie bierze, żaden laser podobno, kolor, kolor, nie czerwony, nie czarny o taka sobie cieniowana sepia, jeszcze efekt przestrzenny wykucia w kamieniu jakieś marmurowe żyłki, jest! Ślicznie i praktycznie, NIE, błagam nie.
Ilustracja - mój zmiksowany fotograficzny kwadrat ze 144 pól, troszeńkę przypomina wiekopomne "photo 51".
*Słowa: bohomazy i gryzmoły w zasadzie oddają moją ocenę wartości artystycznej tej współczesnej odmiany sztuki ludowej. Jednakże, pojawiło się już na świecie paru twórców, którzy mogliby dla mnie sporządzić wyjątkową grafikę lub istnieje ich spuścizna, na którą mogłabym patrzeć niemalże codziennie. Są tacy, jednego odkryłam tydzień temu i zachwyca mnie bez reszty, napiszę o nim. Mieć reprodukcję takiego dzieła sztuki powyżej łokcia, NIE; źle się ogląda, takie rzeczy wieszam sobie na ścianach.