Ten obraz nie jest zbyt duży ani przesadnie kolorowy. Powstał w ciągu niespełna tygodnia na tym portalu społecznościowym, od którego nie jestem uzależniona i go nie skroluję. Na początku była biała kanwa, chwilę później płaszczyzną zawładnął chaos. Dzieło było pracą milionów rąk, każdy miał prawo postawić swój sygnowany pikselek/pikselik raz na jakiś czas korzystając z bardzo ograniczonej palety barw. Ta nowa Ziemia została bardzo szybko zasiedlona, momentalnie zrobiło się na niej ciasno. Czy obrazem twórczego wysiłku była abstrakcyjna mozaika z kwadracików, ujawniająca globalne preferencje w prostych kwestiach kolorystycznych, właśnie, że NIE. Chociaż pojedynczy człowiek miał niewielkie szanse na stworzenie czegoś trwałego, wszak jego piksel mógł być zalany milionami innych w jednej chwili a odtworzony dopiero po 5 minutach. W cyklu życia tego wirtualnego dzieła czekanie 5 minut to była cała wieczność. Aby stworzyć coś trwałego należało być członkiem większej, aktywnej grupy i zawierać sojusze. Dzieło i cały proces jego tworzenia ujawniły wiele prawd o ludzkości, choćby tendencje do tworzenia klanów o mafijnych skłonnościach. Jeszcze państwa nie zginęły kiedy żyją ich obywatele. Tematy narodowe a zwłaszcza barwy narodowe i flagi były bardzo popularne. Utrzymanie takiego symbolu wymagało obrony manewrowej, pozycyjnej, uporczywej i zwrotów zaczepnych. Czasem stworzenie symbolu państwowości oznaczało konieczność trwania w zajadłej konsekwencji i szukania sojuszników. Banada, Banana czyli Canada przez wiele godzin nie radziła sobie z wykreowaniem czerwonego, klonowego liścia w końcu jakaś mocna grupa zlitowała się nad nimi i udzieliła ochrony, tak za darmo???, kto wie. Symbol Turcji zajmował sporą prostokątną działkę i pysznił się niemalże w centralnej części planszy, broniono go zajadle, odpierano kolejne ataki, które pojawiały się w każdej minucie. Mój kraj miał tam swoje poletka, jedno rozpościerało się w okolicach prawego narożnika. Na fladze, a jakże bo to jeden z podstawowych motywów, pojawiały się i znikały koleje znaki. Był zielony napis z nazwą płaza, kanciasty pierożek, logo przepysznych "chińskich zupek", skrzydła husarza, wizerunek świętej osoby w białym kaftanie, przytulającej coś w rodzaju kota, 3 kurierów niosących paczki. Czy ja się zgadzam z wyborem propozycji nowego godła, najbardziej oddający prawdę jest piktogram z trzema kurierami i paczkami, te są wożone wzdłuż i w poprzek, pakowane i rozpakowywane, zapakowywane i ponownie wypakowywane i tak w koło Macieju. W moim domostwie zalegają różne kartony bo nie wszystkie udaje mi się odesłać wraz z zawartością aby mogły dalej sobie pokrążyć. Drugi symbol to a jakże; paczkomat lub furgonetka - są wszędzie, całe szczęście w rzeczywistości są już nie tylko żółte (ten kolor mi nie służy, jest nieodpowiedni do mojej karnacji). W innych okolicach Krecik z Reksiem pili sobie piwko. Jednak 2 nacje spośród wielu innych zamieszkujących naszą piękną Ziemię wykazały się maksymalną i wyróżniającą pazernością. Pierwsza zalewała planszę wstęgami składającymi się z 3 pasm: czarnego, czerwonego i żółtego, zajmowali teren gdzie się tylko dało horyzontalnie. Drudzy kolonizatorzy preferowali linie wertykalne i wstęgi w kolorach niebieskich, białych i czerwonych. Można uznać, iż nie wchodzili sobie w drogę zajmując osnowę albo wątek na obrzeżach tego wirtualnego płótna. Nie wymieniam tych nacji z nazwy z powodu braku sympatii, zapewne również z uwagi na zazdrość o zajęte terytoria i oburzenie ich zachowaniem, w realnym świecie działają w identyczny sposób. Jednak nasza naszość: biała i czerwona była już u zarania dziejów tego efemerycznego świata.
Państwa państwami ale plemiona czy raczej cywilizacje zbudowane na innych ideach mają moc. Gildie graczy trwały do kresu istnienia tego świata, odbudowywały swoje granice po wielu niszczycielskich atakach. Selfmejdmeni też mogą korzystać z potęgi jeśli są w stanie zgromadzić wokół swojej osobowości setki innych osób, które na ich rozkaz/prośbę zrobią wszystko.
Obraz przedstawiał najpiękniejsze cechy ludzi: obłędną kreatywność, dosłownie z niczego, z kwadratów z których powstawały animacje, przenikające się obrazy, interakcje i rozwinięcia pomysłów np. potwór przytulający psa z motylem na nosie swoimi rozlicznymi, zmieniającymi się rękami czy jak to woli rękoma. Na planszy królowały odwzorowania klasycznych dzieł jak i symboliki memicznej. "Bad apple" wglądało lepiej w swojej rozedrganej, rozpikselowanej i dynamicznej formie niż oryginał. Zachodzę w głowę jak uzyskano taki stopień synchronizacji między osobami, które przebywały w różnych strefach geograficznych, kulturowych, językowych i czasowych. Czego tam nie było, było wszystko. Paskudne cechy ludzi również były nadzwyczaj wyraziste: złośliwość, wrogość, agresja, niszczycielstwo, zazdrość, uprzedzenia, zachłanność. Zarówno te dobre jak i złe wymagały tworzenia trwałych sojuszy i powiązanych grup. Grupa, która zajmowała terytorium składała się z twórców, przywódcy-dyrygenta wyznaczającego cel i zarządzającego procesem realizacji, posłów i ambasadorów dbających o sojusze. To było fascynujące. Każda grupa mogła działać ponadnarodowo, całodobowo i śledzić co działo się w przestrzeni Internetu w dowolnym miejscu i języku bez konieczności korzystania z translatorów. Technika stawiania pikseli musiała obejmować przewidywania dotyczące ruchów innych twórców, nie warto było stawiać kilku jednocześnie w tym samym miejscu, jak to działało, jak było możliwe, jakoś działało a zabawa polegała na skoordynowanej współpracy ludzi a nie automatów czy softłeru do imitowania ludzkiej inteligencji. Przekaz w postaci kolejnych klatek filmu z powstawania dzieła jest żywy i wibrujący, zaczyna się jak wybuchy supernowych, później wygląda jak barwny falujący dywan a kończy się jak rozbłyski gasnących gwiazd, zostaje nicość białego tła.
Żadnego mojego, autorskiego kwadracika tam nie było nawet przez chwilę bo nie mam stosownego konta w tych akurat sołszjalmediach/sołszylmediach. Jednak persona, z którą na ogół bywam w sojuszu (choć bywają zatargi), wraz z aliantami z całego świata nastawiała ich mnóstwo, to mi wystarczy. A, że wszystko zakończyło się białą kartką (zanim zgasło dominował symbol mający związek z prastarym kultem płodności*), nie szkodzi, biały arkusz jest szalenie inspirujący.
ALW
28VII2023
FUCK SPEZ , w powierzchownej warstwie znaczeniowej -
nieprzyjazne wyrażenie skierowane do CEO owych soł szal med iów, w głębi rozciągają się pokłady kultu płodności, w mojej opinii.
Rozmiar kanwy, do ustalenia, był powiększany na krawędziach, efekt byłby ciekawy gdyby całość rozdmuchano od środka, lub równomiernie na całej powierzchni, coś na kształt inflacji wszechświata.
Liczba postawionych pikseli i uczestników zabawy, pola w których postawiono tylko jeden piksel a może żadnego - były takie? i pola, w których nałożyła się ich rekordowa ilość, ciekawostki, którymi być może się zainteresuję, trochę danych nie zaszkodzi.