Strach to bardzo sugestywna emocja. Do jej wywołania a raczej zasygnalizowania ciało używa całej kaskady objawów. Nikt nie lubi odczuwać strachu pomijając moment oglądania dobrego horroru. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy można było przeprowadzać autorskie badania nad strachem na dowolnej próbie a zwłaszcza na sobie, można robić to nadal. Nie darzę estymą ludzi pogrążających się w lękach i depresji, nie widzę w tym stanie niczego uduchowionego. Za eksplozję tajemniczych objawów odpowiada głównie rozregulowana fizjologia. Aby osiągnąć stan cienia człowieka, kłębka nerwów najlepiej zacząć nadwyrężać i deformować wewnętrzny system bezpieczeństwa we wczesnym dzieciństwie choć czasem wystarczy jedno nieoczekiwane i ponure zdarzenie aby odpalić bezterminowy alarm w ciele. Wyłączanie alarmu powinno być proste jeden przycisk, ruch wajchą i po krzyku, niektórzy ludzie mają takie możliwości, jednak nie wszyscy. Zatrzymanie wszystkich automatycznych reakcji, które w zamyśle miały chronić przed zagrożeniem wymaga pewnego wysiłku, jednak nic na siłę. Działania na siłę jedynie pogarszają stan, głębiej i mocniej wpychają w otchłań rozpaczy. Po pierwsze należy uświadomić sobie, że to nie są jakieś wzniosłe, mistyczne doznania a jedynie prosty mechanizm alarmowy. Następnie pogodzić się z faktem, że uruchomiony i rozpędzony nie zatrzymuje się w jednej sekundzie, najlepiej być sobie spokojnie ze swoim rozklekotanym ciałem, utulić je w myślach i nie dręczyć bardziej.
Pewnie coś tu jeszcze dopiszę, bo temat dręczący i ciągle na czasie.
19V2021 i XII2022