• No rozumiesz? III

    No co to to nie (?) (!)
    No – to słowo w zasadzie nie istnieje a może znaczyć wszystko, wydaje mi się, że oficjalnie żadnego nadwyrazu no nie ma w słowniku mojego języka, jest jakaś tam nieistotna partykuła no, w zasadzie no nie jest do niczego potrzebne, jednak no można usłyszeć co drugie słowo, czy ja wygłaszam no, no niech się zastanowię, no tak, czasem tak, no może nie tak często.
    No mówione krótko i noooo mówione dłużej
    No, no
    No, no, no
    Ważna jest ilość powtórzeń i intonacja no może oznaczać zwykłe potwierdzenie, zdziwienie, zachwyt i podziw, ostrzeżenie czy zachętę i no nie znaczy "nie" chyba, że ktoś ci odpowie wieloznacznym "no coś ty". Bardziej znaczy "tak" choć nie zawsze i nie do końca. Czy no jest konieczne w potocznych wypowiedziach? Nie do niczego nie jest potrzebne, można go zupełnie nie używać, tylko czy dasz radę?

    Proszę to pozornie prosty zwrot grzecznościowy, który czasami może wcale nie być grzeczny, no proszę! Po Internecie krąży zestaw znaczeń proszę, jak najbardziej prawdziwy: proszę jako zachęta do wejścia, kontynuowania lub powtórzenia wypowiedzi, zaproszenie, powtórzone 2 razy to okazanie zdziwienia z lekkim tonem dezaprobaty choć nie zawsze, zależy od intonacji.

    Zagadkowy dla natywnych użytkowników mojego języka jest absolutny brak bądź żałosna ilość zdrobnień rzeczowników i przymiotników w innych językach, tak licznie u nas użytkowanych. Niejeden obcokrajowiec na początku pobytu w moim kraju nie wie jakim imieniem może go obdarzyć jego rozmówca bo czyż Brien wie że jest Brajankiem, Brajaneczkiem, Jessica; Dżesiczką, Kewin; Kewinkiem, Kewinusiem, Kewciem. Nie wiecie drodzy Państwo na ile sposobów można się do Państwa zwracać i z jaką sympatią. Czy zawsze z sympatią, tak obdarzenie zdrobnieniem imienia w zasadzie występuje tylko w zażyłych i przyjaznych kontaktach. Choć i o tej reguły bywają wyjątki, zdrabniając można podkreślić wyrażenie lekceważenia, politowania, dezaprobaty, to taki złodziejaszek. Zdrobnienia innych wyrazów niż imiona są bardzo powszechne w zupełnie neutralnych wypowiedziach, z zapałem zdrabniamy (i zgrubiamy) rzeczowniki i przymiotniki i nie jest to stopniowanie, stopniowanie jest sobie odrębnie.

    https://kwejk.pl/tag/warszawka

    Mapka (mapeczka) miasteczka stołecznego, Warszawki, ilustracja, cudo, nie wiem komu należą się prawa autorskie, nie mnie niestety Śródmieściątko i Wolunia, Wawerek i Prażka, Bemówko, Żoliborzyk XD

    ładny, ładniusi, ładniutki, ładniuteńki
    wielki, wielgachny, wielgaśny
    słońce, słonko, słoneczko
    ogórek, ogóreczek, ogóruś, ogóreczunio, ogór, ogórunio, ogórczysko, ogóruch
    pomidor, pomidoreczek, pomidoruś, pomidorunio, pomidorusio, pomidorzysko

    Zjadłbyś te ładniutkie pomidoreczki z cebulką a może wolisz tego wielgachnego ogóra?

    Czy zjesz te ładne pomidory z cebulą a może wolisz tego wielkiego ogórka.

    Zwłaszcza w kwestii imion i jedzenia można wszystko zdrobnić albo zgrubić na wiele sposobów.
    Anna, Ania, Aneczka, Anusia, Anulka, Andzia, Anka,
    Małgorzata, Małgosia, Małgonia, Małgorzatka, Gosia, Gośka a może nawet Gośczysko.

    Mój język dosłownie pożera wyrazy obce, uprowadza, traktuje jak własne i z wielkim zamiłowaniem odmienia i zdrabnia:

    Hate, hejter i hejtować, ten podły hejterek uwielbia hejtować a nie znosi gdy inni go hejtują, nie wystarczy już tego fejmu randomowym influencerom?

    Zmienia się, jednak w umiarkowany sposób, tekst średniowieczny jest trudny, archaiczny, jego przekaz pozostaje zrozumiały. Obecnie język jest znacznie swobodniejszy, bardziej emocjonalny niż sztywne niemalże „wykrochmalone” (to słowo tu to moja inwencja w tym kontekście, można sobie na takową pozwalać w moim języku) wypowiedzi z XXw.
    Słowa „karierowicze” pojawiają się nagle czasem są zupełnie nowe, teraz mamy spoko i masakrę. Odpowiednik z wyższych sfer ładnych parę lat temu to konsensus. Nagle wszyscy zaczynają ich używać, słychać je wszędzie, w autobusie, na ulicy, wypowiadają je znajomi, nieznajomi i najbliższa rodzina w końcu orientujesz się, że i ty wypowiadasz je z olbrzymią częstotliwością. Te słowa momentalnie wychwytują obcokrajowcy jak „spoko”, które rozpleniło się niedawno niczym mniszek lekarski na trawniku w kwietniu.

    Uczenie się języków obcych doczekało się wielu strategii. Są ludzie, imigranci którzy potrafią spędzić wiele lat w kraju do którego przybyli zupełnie zaimpregnowani na język swojej przybranej ojczyzny. Są i utalentowane bestie, które nabierają perfekcyjnych umiejętności komunikacyjnych w kilka miesięcy czytając i oglądając wypowiedzi w Internecie.

    U mnie wygląda to tak: pierwszy etap to czytanie ze zrozumieniem (warunek alfabet łaciński), drugi rozumienie ze słuchu, pisanie w miarę zrozumiałe dla natywnych użytkowników języka i ostatni to mówienie. Czy takie są moje predyspozycje? Niekoniecznie, do mówienia mam mało okazji do czytania najwięcej. Ucząc się w tradycyjny, szkolny sposób ma się tendencje do mówienia, pisania w ojczystym języku z podstawianiem obcych słów, jeżeli do tego dochodzi jeszcze zupełnie nieelastyczna wymowa i brak słuchu mamy kuriozalny rezultat, nikt dosłownie nikt cię nie zrozumie, co więcej natywni użytkownicy języka będą uważali, że mówisz w swoim języku, nie rozpoznają własnego – *nie zrozumieją ni w ząb o co ci chodzi. (*fragment od gwiazdki to mój język dla zaawansowanych).

    Nie mogłabym przyjrzeć się mojemu językowi w ten analityczny choć absolutnie nienaukowy sposób, bez wiedzy choćby pobieżnej o innych, która umożliwia porównanie ani bez opinii obcokrajowców na temat jego "dziwactw".

    Na koniec zagadka, jaki język jest moim ojczystym językiem XD?

    Po powtórnym przeczytaniu moich wpisów (tak czytam je) jestem wdzięczna, że nie muszę wytrwale uczyć się mojego języka na żadnym kursie. Znam wielu obcokrajowców, którym udało się opanować mój natywny język w stopniu zachwycającym, muszę ich wypytać co im się podoba, co wydaje się bezużyteczne a czego im brakuje w moim języku.


    WILAJEZI


    X 2020



Wilajezi