Tu nic nie może być jednomyślne z pewnymi wyjątkami, każda decyzja podejmowana jest w proporcjach fifty-fifty. Połowa je grzybową z łazankami a druga barszcz z uszkami i tak we wszystkim do znudzenia. Jest to cecha zbiorowości, przyznaję irytująca jednocześnie zbawienna, wymaga wytworzenia umiejętności tolerowania z politowaniem dla zbiorowiska o przeciwnych i jakże głupich poglądach jednak nie umożliwia wytworzenia skrajnej agresji, przywoływania do naginania karków i łamania kręgosłupów bardziej opornym z puli adwersarzy. To zjawisko występuje we wszelakich głosowaniach, odsetku "wyszczepienia"* nie tylko w czasie wigilijnej wieczerzy. Ja osobiście je lubię, pozwala mi niepostrzeżenie przenikać do różnych grup, bo przecież ocena każdego zdarzenia, rzeczy, okoliczności, człowieka powoduje natychmiastowe wygenerowanie owych 2 grup o całkiem różnych składach, odnajduję się i pasuję raz tu a raz tam: przynależę do ekoterrorystów innym razem do foliarzy, szurów i płaskoziemców a czasem to ja nawet do LGBT albo do katoli pasuję, istny melanż. I tak sobie tu współistniejemy w jakiej takiej harmonii bez wciskania nochala w cudze sprawy. Nadmieniam iż historycznie nigdy nie penalizowaliśmy LGBT, nie wieszaliśmy na gałęziach, żadnego skrajnego okrucieństwa co najwyżej śmichy chichy. Jednomyślność zachowujemy w zakresie umieszczania kosza pod zlewem lecz i tu bywają odszczepieńcy. Jak taką odpychającą się masę zespolić, może potrzeba solidnego ciśnienia z zewnątrz wtedy staje się monolityczną, twardą kulą i tak jest w rzeczywistości.
Hasamy sobie po ziemiach w okolicy łuku Konin, Łódź, Kielce, Lublin czasem nasze nieruchomości przesuwają się bardziej na wschód albo na zachód albo północ albo południe (idealnie 2 x 2 bieguny) muszę to prześledzić. Dzięki warunkom do masowej emigracji przez wieki, mamy szanse przejąć kontrolę nad światem na czym wszystkim innym cholernie zależy ale czy nam? Wdaje mi się, że tu zależy na czymś zupełnie innym, żeby być tu sobie w towarzystwie zaburzonych, dwubiegunowych rodaków i od czasu do czasu z wrodzonego wścibstwa (wścibstwo bez wpychania nochala w cudze sprawy obrazuje skalę problemu) udawać się gdzieś dalej i patrzeć co tam wyprawiają i co przez wieki zbudowali czasem z zachwytem a czasem z politowaniem.
Kto może być moim rodakiem, wystarczy podobna zaburzona mentalność, może być opakowana w żółty, ciemny, oliwkowy, czarny jak heban albo biały jak śnieg papier prezentowy. Ten ktoś może patrzeć na mnie skośnymi oczami, wielkimi niebieskimi albo z heterochromią, kształt i kolor bez znaczenia chociaż bardzo lubię duże i czarne takie chciałbym mieć ale tylko czasami. Nowy rodak może spędzać tu z nami pierwsze minuty nawet po 50 latach od urodzenia gdzieś na końcu świata, jeżeli stopień dwubiegunowego zaburzenia tego prezentu jest odpowiednio wysoki to ja go chcę tutaj i spolonizuję do szpiku kości (łącznie z nauką niełatwego i wyjątkowo precyzyjnego języka). Inni niech lepiej zostaną u siebie albo tam gdzie pasują. Prośba o omijanie Polski szerokim łukiem i udanie się do krajów słynących z równiutko wypisanych regulaminów na wszystko od chustki na głowę do pór jedzenia wraz z listą dopuszczalnych artykułów spożywczych, prośba skierowana do tych, którzy czują się z tym dobrze i potrzebują odgórnego wyznaczania jedynie słusznej życiowej drogi. Tym, którzy czują przymus kultywowania obrzydliwych i okrutnych plemiennych rytuałów na własnych dzieciach serdecznie radzę, otrzeźwiejcie. Jeżeli wytrwacie w postanowieniu zmiany ze trzy pokolenia to wtedy pogadamy. Również ci, którzy deklarują, iż polskość ich męczy**, niech się tu nie katują, nie torturują, nie biczują, paszport krajowego wyrobu (może nam go gdzieś drukują? PWPW drukuje, co za ulga, chwileczkę a kto ma udziały?) otwiera prawie wszystkie dostępne na globie kraje, proszę sobie wybrać i udać się tam, gdzie słońce jaśniejsze, trawa bardziej zielona, ludzie milsi bo z szerokim uśmiechem na twarzach, którego tutaj brakuje, absencji moich rodaków jednak nie mogę zagwarantować bo szwendają się wszędzie.
Martwię się o Arabów, zaczęli masowo przyjeżdżać do Zakopanego, przez 3 lata odmawiano im tej perwersyjnej przyjemności. Wrócili, im się wydaje, że tu są bezpieczni, nic bardziej mylnego, nasiąkną tym czego u siebie nie mają, to im zaszkodzi, jesteśmy w stanie zdemoralizować każdego.
ALW
* temat z gwiazdką - medyczny o tu politowanie może nie wystarczyć, w stosunku do pewnej grupy trudno pohamować mi agresję jako szurowi.
oczywiście cd nastąpi
Dałam powyższy tekst do recenzji ważnemu rodakowi, zgadza się z przesłaniem choć twierdzi, że połowa nie będzie się zgadzała.
Jak ja to kocham info z serwisu money.pl
"Podczas rozmowy z ministrem Radio Zet przeprowadziło sondę wśród słuchaczy. Zapytano, czy uczniowie powinni mieć zakaz korzystania ze smartfonów w szkołach. "Tak" odpowiedziało 59 proc. słuchaczy, a "nie" – 49 proc."
To, że łącznie wypowiedziało się się 108% słuchaczy to drobiazg, generalnie "jesteśmy za a nawet przeciw".
Ja w dzieciństwie (tak przypuszczam, wtedy trudno było o telefon, taki z tarczą i spiralnym kablem, funkcje dodatkowe, 3: budzenie, bajki i horoskop do tego papierowa książka telefoniczna coś na kształt dzisiejszego F...booka); wyobrażam sobie mój dziki wrzask, przynajmniej w duchu "Oddajcie mi moją komórkę!!!"
Ja dziesięciolecia później z żądaniem skierowanym do dzieci: "Proszę oddać to urządzenie, zająć się nauką i tworzeniem więzi społecznych, ja sobie zachowam do niego dostęp bo jest mi potrzebne, wykorzystuję je przecież z niezwykle dojrzałym rozsądkiem a zwłaszcza w chwili (chwili?!) gdy skroluję mój ulubiony serwis społecznościowy." Tylko, że przez owo urządzenie tworzy się więzi w formie i intensywności niedostępnej tym, którzy teraz już dziećmi nie są a dowiedzieć i nauczyć można się więcej niż z czegokolwiek innego, paradoks.
**druga gwiazdka do wywodów tytułowych, właśnie te jęczybuły/męczybuły zawodzące, że im się tu nie podoba, że im tu ktoś coś robi na głowę non-stop, że się wstydzą a zwłaszcza odezwać po polsku się wstydzą gdzieś tam dalej i co inni o nas powiedzą, olaboga! niepochlebnie!!!, dlaczego oni tak mogą, w tak jawny sposób afiszować się ze swoim nieszczęściem, mogą bo reszta patrzy na nich z politowaniem i pobłaża ich głupocie i niech tak zostanie. Połowa kocha tu być a druga nie ale musi bo gdzie indziej się udusi.
o la bo ga prawie prawie, dałoby się po japońsku napisać i wyartykułować, "l" brakuje i nie ma jak go wyczarować, ła zamiast la
Coś mi się temat rozgałęzia...
おわぼが muszę wrócić do Azji gdyż mam trofeum N5!!!!! i tak ze 100x! t r o f e u m - może to jest kolejny temat.
Sądziłam, że już żadnych dopisków nie będzie a jednak, przed chwilą jeden z moich ulubionych kandydatów do karty Polaka, paszportu z orłem w koronie i miejsca przy wigilijnym stole (prawdopodobnie wraz z polską żoną ma już to wszystko) właśnie się żalił na moim ulubionym ser. społ. że odbiera zarzuty od części moich rodaków: że nie powinien ruszać naszego tematu, że się nie zna i prawdopodobnie na tym tfuuuu zarabia pieniądze, jakież to obrzydliwe, zwłaszcza godziwe pieniądze za dobrą robotę (to jest temat!). Cóż, z dobrodziejstwem inwentarza, połowie będzie się podobał, połowa będzie go kochała a druga nie i nie będzie tego zachowywać kulturalnie dla siebie, bez większych oporów wyjawi mu swoje frustracje. Wydaje mi się, że jesteśmy dość szczerzy, trudno, trzeba z tym żyć.
Tych kandydatów na rodaków widzę sporo a przecież nieliczni mają aktywne konta na moich ulubionych ser. społ, musi być ich znacznie, znacznie więcej. Tylko polskiego proszę się uczyć bo ostatnio byłam zmuszona we własnym osiedlowym sklepie w rozmowie z ekspedientką sięgnąć po mój angielski i prawie po rosyjski (a byłby to dramat dla Mazowszanki) to dziwne dosyć. Ten polski nie musi być jakiś arcymistrzowski, byle główny sens zrozumieć się dało, z czasem będzie lepiej. Brytole muszą znosić swój język w najróżniejszych odmianach w tym okropnej amerykańskiej, wew. szkockiej, liwerpulskiej, londyńskiej czy posz to i nam pójdzie z tym gładko.
Temat uważam, za niewyczerpany jednak już wystarczy.