Szybka realizacja pomysłu napisania tekstu wyłącznie słowami spoza puli najczęściej używanych. Nadmieniam, że wcale nie było tak ekspresowo, wymagało to wyciągania na siłę słownictwa z zakurzonych, ledwo co zamontowanych lub omijanych półeczek w mojej głowie.
Z nastaniem zmierzchu udaliśmy się ku domostwu Grześków. Aura pozostawała kapryśna. Brnęliśmy na wskroś hałd opadłego listowia targając sześcienne pakunki omotane szmaragdowymi wstęgami. Dyndające świstki zapełnione inskrypcjami nakreślonymi subtelnymi muśnięciami flamastra, randomowo podoklejaliśmy środkami adhezyjnymi do paczuszek, non stop frasowaliśmy się czy nie odspoją się od fikuśnych arkuszy. Dotarliśmy do destynacji. W rozwartych wrotach ukazał się stryj, wyciągnął prawicę, skierował oczyska względem naszej latorośli - zmieszanego szczawika dzierżącego rozreklamowanego flagowca. Pociecha zlała się rumieńcem, jednakże przelotnie, szast-prast i lico rozświetlił promienny banan bo przed oczętami objawił się pyszny okaz Picea pungens, dokumentnie skąpany w świecidełkach.
I jak tam, spece od polskiego, wiadomo o co chodzi?
Dalej prawdopodobnie będzie o uczeniu się języków. Wrzucenie treści powyżej napisanej rzadziej używanym słownictwem do translatora dało całkiem zrozumiały rezultat z pewną dozą ciekawszych wyrażeń w najbardziej obecnie przydatnym języku świata, dzięki któremu mogę porozumieć się z mieszkańcami wszystkich kontynentów, 英語.
.