• Koszty (nie)wygranej wojny

    Po co zaczyna się wojnę? Musi być na to masowe zapotrzebowanie, wojna to luksus, na który trzeba latami gromadzić fundusze i zasoby. Zaczyna się aby wygrać, musi o to chodzić, bo po co komu przegrana. A może to właśnie przegrana jest celem, taka przegrana za wszelką cenę. Z ostatnich wojen najbardziej interesuje mnie ta w Wietnamie. Najpierw krótki przegląd informacji, z których może korzystać mój prywatny chatai. Po pierwsze, co w Wietnamie robili Francuzi, czego tam szukali? Po drugie, dlaczego rzucili im się na pomoc Amerykanie? Jaki bilans kosztów i zysków rozważał generał Eisenhower, ówczesny prezydent USA i co kazało mu wysłać w odległe rejony pierwszych tzw "chłopców"? Wcale nie "tzw.", właśnie chłopców, chłopczyków, naiwnej bandy szukającej mocniejszych wrażeń za morzami i górami. Bohaterscy chłopcy później muszą wrócić do domciu po akcji w formie trudnej do adaptacji do życia z rodziną lub w postaci symbolu na monumencie, napisu wyrytego w kamieniu, ginącego w tysiącach innych. Czy hasła komuniści, demokracja nie wywołują reakcji zbyt automatycznych i bezmyślnych? Dlaczego Jane Fonda, która odważyła się powiedzieć prawdę oberwała za to mocno, tak mocno, że przeprasza do dziś? Prawda, veritas - prawda to temat jasny jak Słońce, dojrzewam sobie do niego. Wojna w Wietnamie miała jedną poważną zaletę, przyczyniła się do rozwoju psychiatrii i psychologii, kolejna banda straumatyzowanych wraków ludzi powracających z zamorskich wojaży dała wreszcie impuls do myślenia. Jakoś trzeba było ich uspokoić inaczej wszyscy pozapijaliby się, powywieszaliby się na gałęziach albo powystrzelali, ci bardziej zdesperowani w formie rozszerzonej i byłby jeszcze większy kłopot zwłaszcza w kraju z nieograniczonym dostępem do broni*****. Weterani, pierwszy Prozac mogli łyknąć dopiero w latach osiemdziesiątych, wcześniej jedynie doraźne uspokajacze i płynny rozcieńczony wodą, rozluźniający spięte ciało i umysł, klasyk C2H5OH. Wietnam to była przegrana za wszelką cenę. O tej wojnie to jednak wiem niewiele, oprócz tego, że można wskazać zwycięzców i przegranych, wszystko co wypisałam to pytania. A wyjście stamtąd, kto zarządził odwrót? Miało być o wojnach wygranych, wygranych po napaści, jednak temat mi zdryfował, Wietnamczycy, którzy wygrali swoją niezależność i byli u siebie, tu nie pasują.

    Kto i kiedy wygrał tak ostatecznie i bezwzględnie, komu napaść się udała? Mój chatai, milczy, wszystko się zawiesiło i brak danych. Czy jest jakaś grupa, z której wojenne doświadczenia spływają jak woda po kaczce i kto to jest?

    Mongołowie? Legendarny Czyngis-chan? Co zostało z tego imperium? The Hu, polecam. To było pasmo zwycięstw dopóki nie zaczęli się na poważnie dobierać do nas. Czas najwyższy poczytać trochę a nie tylko skrolować.

    CDN

    Ilustracja, ciasteczko, może cudze, które można komuś zjeść, słodziutkie.

    Chyba powinnam poważnie zastanowić się nad Ruskimi jakie mają szanse na zakończenie cierpień rosyjskiej duszy ale ileż razy można się nad tym samym zastanawiać, od ilu pokoleń, ja, moi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie i pra pra i tak w nieskończoność. Cóż chciałabym wreszcie móc o nich zapomnieć i zająć się sobą w imieniu własnym i wszystkich moich przodków na tej Ziemi. Wietnam to sprawa przeszła jednak z ciekawymi konsekwencjami, jak tu zajmować się wydarzeniami sprzed pół wieku gdy za miedzą goreją Dzikie Pola. Dręczone przez siebie ofiary prą ku czemuś czego od wieków nie osiągają i konsekwencji interesujących nie widać, ciągle to samo. Może jednak Wietnam da mi odpowiedź i formułę na zapewnienie przegranej za wszelką cenę bo taka właśnie Ruskim by się przydała.

    Może należałoby sprawę uprościć do jednego człowieka, co mu jest gdy szaleje i miota się w złości, niszcząc wszystko wokół, czego mu brakuje zwłaszcza wtedy gdy tak patrząc z boku wydaje się, że ma wszystko.

    Boi się? Czego?

    Nienawidzi? Kogo?

    Siebie???


    ALW


    George Patton o nich

    "The difficulty in understanding the Russian is that we do not take
    cognizance of the fact that he is not a European but an Asiatic and
    therefore thinks deviously. We can no more understand a Russian than a Chinaman or a Japanese and, from what I’ve seen of them, I have no particular desire to understand them except to ascertain how much lead or iron it takes to kill them. In addition to his other amiable characteristics, the Russian has no regard for human life and is an all out son of a bitch, a barbarian, and a chronic drunk."

    "Problem w zrozumieniu Rosjanina jest taki, że nie bierzemy pod uwagę faktu że on nie jest Europejczykiem, ale Azjatą i dlatego myśli pokrętnie. My nie możemy zrozumieć Rosjanina bardziej niż Chińczyka czy Japończyka i z uwagi na to co już u nich zobaczyłem (może: czego już się o nich dowiedziałem - oddaje sens****), nie miałem żadnego szczególnego pożądania zrozumienia ich poza ustaleniem jak dużo ołowiu lub stali potrzeba aby ich zabić. W dodatku, poza innymi sympatycznymi**cechami Rosjanie nie mają szacunku dla ludzkiego życia i są skończonymi sukinsynami, barbarzyńcami i nałogowymi pijakami".

    Patton, MacArthur, Eisenhower dodać do tego jeszcze JFK bo to za jego kadencji sporo się wydarzyło. 1955-1975 dwadzieścia lat niewygranej wojny w Wietnamie. Dlaczego wymieniam Pattona, był już od dłuższego czasu w zaświatach, są pewne postacie historyczne, które budzą moją sympatię, ich opinia się dla mnie liczy i Patton do nich należy. MacArthur nie jest właściwą figurą w tych rozważaniach, generał emeryt, nie był sprawcą klęski w Wietnamie raczej odradzał, jednak tylko jego wspomnienia posiadam i tylko on dostarczy mi wiedzy na temat generałów. Eisenhower również nie był świadkiem końca zmagań, choć wiedział o półmilionowej amerykańskiej armii wyekspediowanej na Półwysep Indochiński, czego nie mógł wiedzieć MacArthur, za jego życia amerykańskich chłopców było tam ledwie 20 tysięcy. W zasadzie nie wiem kto personalnie panoszył się w Wietnamie, to oczywiste lepiej się tym nie chwalić, te informacje szczelnie osłania kurz, gęsta mgła i mętna woda, przegranym nie stawia się sterczących obelisków, łuków tryumfalnych ani nie usypuje kopców (czy to tylko nasza specjalność?). Do nich pasowałyby "rowy klęski", powinny powstawać obok symboli victorii dla równowagi i realizmu. 7x*

    Jak ich wszystkich zrozumieć i po co, może Patton miał rację, nie ma żadnej potrzeby aby zrozumieć, lepiej nie marnować energii na bzdury. Reminiscences Douglasa MacArthura kupione, leżą na półce od wielu miesięcy mimo deklaracji publicznie ogłoszonej, że przeczytam. Tak, przeczytałam pierwsze strony i już mnie zeźlił okropnie, nie mogłam ruszyć dalej. Już w pierwszym rozdziale zalał mnie obrazem rodziny z niezdrowymi ambicjami. Zdanie w przedmowie jest autentyczne, wydaje mi się, ze niczego więcej już nie potrzebuję, pominę fragment i jedno słowo, zostawię to co wybrzmiewa czysto i szczerze bez żadnych ojczyzn, walki o wolność i innych abstrakcji "who may learn therefrom that (-) government such as ours is worth fighting for, dying for, if need be". Serio? Kim trzeba być i co mieć w głowie aby domagać się prawa do przetwarzania żywych, witalnych ludzi w miliony zimnych trupów w imię realizacji chorych pragnień. Czy w tym wszystkim chodzi tylko o doskonalenie gatunku, nie wydaje mi się aby sezonowe, masowe wybuchy bezbrzeżnej agresji i okrucieństwa dawały jakieś zauważalne, pozytywne rezultaty******.

    Pomęczę się i przeczytam generalskie wspomnienia. Jeżeli każda strona będzie mnie wpieniać tak jak kilka pierwszych, będą emocje, będzie się działo. Przyjrzę się tatusiowi i mamusi generała***. Wojna w Wietnamie bardzo poszerzyła psychologiczno-psychiatryczne horyzonty, wygląda na to, że dźwigamy ze sobą pokoleniowe obciążenia nie tylko w postaci defektów fizycznych np. krzywych nóg ale również skutki wszelkich krzywd psychicznych zadawanych sobie przez kolejne generacje. Interesuje mnie również syn generała; Arthur MacArthur IV, co dźwiga, może odłożył na bok mentalne walizy pakowane przez przodków, już sam nr4 musi być przytłaczający albo wręcz przeciwnie jest jak solidnie nadmuchany balon i wznosi ku przestworzom, odrywa stopy od Ziemi*. Reminiscences ukazały się w 1964r, niszczyciel USS Maddox pływał wtedy po Zatoce Tonkińskiej.


    II, III 2023


    W planach mglistych "Bagaż".

    *nie, nie będzie tu wyjaśnienia, innym razem jeśli odważę się napisać o Ziemi.

    ** generał Patton podobno określił pozostałe cechy Rosjan amiable a nie Asiatic, nie wiem czy z ironią, prowadził pamiętniki w różnych okresach życia, zajrzę tam, w sieci można znaleźć różne wersje cytatu

    *** mam pewne przesłanki, iż rodzice szanownego generała MacArthura mogli obdarzać go nieco toksycznymi uczuciami, sprawa powinna się wyjaśnić w trakcie czytania

    ****oddawanie znaczenia konstrukcji gramatycznych typu "perfect" nie jest łatwe, temacik gramatyczny o pojmowaniu przeszłości, teraźniejszości i przyszłości w różnych językach i formuł na zadawanie pytań, z 15000 znaków jak nie więcej, w przygotowaniu

    *****masowe nadużywanie narkotyków też zawdzięczamy weteranom, pominęłam przedawkowanie

    ******co cię nie zabije to cię wzmocni? Wietnam rok 1960, ok.35mln mieszkańców, obecnie 100mln, nie będę wyciągać dalszych wniosków jednak dla porównania Polska 1960, było nas tutaj ok. 30mln aby dorównać Wietnamczykom powinniśmy w tym momencie dysponować krajem osiemdziesięciopięciomilionowym (pisownia autorska), stawiam tezę, że największy zysk daje prawdziwa wygrana broniącego się po napaści, warto w takie zwycięstwo zainwestować. Koszty tej wygranej były znacznie większe niż amerykańskiej przegranej. Wszelkie umiejętności przydały się w trakcie chińskiej napaści w 1979r, ledwie kilka lat po opuszczeniu zapewne spalonej wietnamskiej Ziemi przez armię amerykańską. Wietnamczycy uporali się z kolejnym chętnym na ich terytorium w 4 tygodnie. Obraz całej sytuacji jest jednak bardziej skomplikowany, w tle są przepychanki z innymi w sąsiedztwie. Moim tematem już dawno powinna być Korea, a jest w znikomym stopniu, Japonia wygrywa w zwracaniu na siebie uwagi nawet na moim blogu a może to Wietnamem powinnam się zainteresować.

    7x* waszyngtoński monument zbudowany dla upamiętnienia uczestników wojny wietnamskiej jest taką liniową formą, troskliwie pogrążoną w Ziemi, w niewielkiej odległości pysznią się wertykalne symbole mocy, jakim cudem powstał w takim miejscu, skąd tyle szczerości oddanej w kamieniu? Blisko 60tyś imion i nazwisk, prawie każde symbolizuje młodego albo bardzo młodego mężczyznę, każdy z nich miał rodzinę i bliskich, może dzieci i żonę, rodziców, dziadków, rodzeństwo albo dziewczynę, przyjaciół, każdego opłakiwało co najmniej tuzin ludzi tak mocno do bólu, tych ludzi cierpiało z milion, 1 z 200mln w owym czasie, Rosjanie już przekroczyli ten próg, może i dwukrotnie 8x* w znacznie krótszym czasie, tam pewnie szlocha jedna osoba na sto, jeśli mają jakieś ludzkie uczucia. Może to cierpienie ich wreszcie uszlachetni, jeśli tego właśnie potrzebują, żadne wcześniejsze ich nie zmieniło. Tam próg wycia z rozpaczy prowadzący do autorefleksji jest pewnie przesunięty niewyobrażalnie daleko bo żyją w odrętwiającej traumie od wieków. Wracam do pierwszego pytania, po co zaczyna się wojnę?

    Jakaś dziwna mieszanka mi wyszła, trudno wszystko się zazębia i się kojarzy. Zapewne można poczytać wspomnienia generałów rosyjskich, jednak przypuszczam, że miałabym nerwy jeszcze bardziej zszargane po takiej lekturze niż po przeczytaniu zapisków generałów amerykańskich.


    Kiedyś znajomy Amerykanin powiedział mi takie zdanie "Mój brat nigdy nie był za granicą, prócz jednego razu gdy skorzystał z rządowego biura podróży i pojechał do Wietnamu". Ilu Amerykanów udało się na tę wycieczkę jeżeli w szczytowym momencie operacji było ich ponad pół miliona a ta destynacja królowała w ofercie amerykańskiego biura podróży przez 20lat, okrągły milion, mniej czy więcej? Bilans kosztów ok. 60tyś w zaświatach, 300tyś rannych w tym 150tyś trwale, liczba urazów psychicznych podobno przekracza zazwyczaj liczbę rannych, a samobójstw liczbę zabitych, to kto wychodzi z tego bez szwanku?

    Czy ta inwestycja się zwraca?

    Po co zaczyna się wojnę?

    Aby móc dostać swój pomnik, nazwę placu, notatkę w podręczniku historii, aby ktoś na tym zarobił jak nigdy i na niczym innym. Czemu mimowolnie to służy, postępowi technicznemu, nie można jakoś inaczej... przetrwaniu jako atak wyprzedzający, bo a nuż inni się wzmocnią, zagryzą i pożrą. Sztukę wojny też mam gdzieś na półce, raz tam zajrzałam, przeczytać?

    Postęp techniczny w czasach pokoju ma się dobrze, nie ma potrzeby aby rozjeżdżać komuś kraj czołgami, rozbryzgiwać rakietami nieruchomości na cztery strony świata.

    30III2023

    8x* straty w sile żywej, termin oddaje przedmiotowe traktowanie ludzkiego życia przez wszelaką generalicję, szacunki różne po stronie rosyjskiej 150 000 a nawet 270 000 po stronie broniących się może mniejsze, może porównywalne. Ilu ludzi trzeba pożreć aby się nasycić? Nawet jeśli przyjmie się oszczędne wyliczenia to dziennie znika ze świata żywych pięciuset ludzi, 3 razy tyle zostaje kalekami na całe życie. W momencie gdy opadnie pył na polach bitewnych w duszach tych, którzy przeżyli nadal trwać będzie wojna, utkną w przeszłości. Część z nich podejmie nieodwracalną decyzję o wyrwaniu się z wirującej pętli czasu, bryzgającej krwią po oczach, zakończą swoje życie w każdy, dostępny sposób. Każdego dnia wojna zrzuca ze skały życie bliskich utraconej siły żywej. Tych ludzi, roztrzaskanych, osuwających się w otchłań strachu, nienawiści, zemsty zostają dziennie tysiące i tak dzień w dzień.

    Jeden dzień wojny mającej zaspokoić i ukoić rosyjskie dusze ma swoją cenę.

    Dziś jest równo czterechsetny dzień wojny

    Szacunkowy rachunek wystawiony za 400 dni do przeliczenia we własnym zakresie, są tacy, którzy nie będą mieć żadnych problemów z powiększaniem sum w imię pokoju i walki ze złem. Kiedy to wojenne paliwo się wypala, może ten moment jest już blisko. Ilu ludzi musi pomyśleć; dość?

    Poznałam żołnierzy spod Monte Cassino, nie opuścili tego miejsca ani we śnie ani na jawie do końca lat osiemdziesiątych.

    Po co zaczyna się wojnę, może nigdy się jej nie kończy...









Wilajezi