My Masovian English version with trace amounts of French, polska poniżej.
I order kebab only in a not very distinguished dining place in therms of
appearance vis a vis the Central Railway Station. I’ll never put in my
mouth any ram again, luckily Turkish tradition of this dish gives me an
acceptable option – chicken. There is no porky and there will not be in
the nearest future. Unless there are some smart fabricators of kebabs,
who prepare massive meat piles out of any type of meat and I eat just
piglets or cats like the Swiss especially during Christmas. When did I eat
my first kebab, 3 years ago possibly but when I think 3 years it means 6
in fact. Europe (besides europen part of Turkey, of course) has been
experiencing this taste for half a century, from the seventies, which is
a relatively short time. This is a sort of a dish with a limited amount
of meat with an impression that there is a good deal of it. Edible
wrapping – thin pitta is filled with other vegetal creatures up to required volume what means decent volume. This one served by kebab's and
clients' service masters who arrived from distant countries, eaten in
the evening from the place vis a vis Central Station up to ONZ
roundabout undergroud station (where the rest of the souce is dripping
into my clothes, and last pieces of cabbage are falling into the
sidewalk) tastes delicious. I have to admit, it isn’t elegant way of
consumption, it’s greedy and unhygienic but how kebab should
be consumed?
Japanese say sushi (I write susi for proper sound in my language version), rather o! sushi. If I were supposed to take a single dish to a desert island, pork chops wouldn’t be my choice, it would be a huge, beautiful sushi set with essential tempura ebi pieces nicely sticking out their tails and with all possible edible ornaments. Some kind of chopsticks would be there for sure, I can’t touch sushi with a fork, there is some kind of blockage in me, anyway any cutlery wouldn’t be there.
I love shrimps they are so delicious, agile, they deftly catch edible particles, most of living creatures despise such food but they generate out of these waste delicious meaty ( just trying to introduce sort of diminutive) of a pink shade and awesome flavour. I appreciate chicken in a similar way. They save my life during seasons I can't swallow any other food. I don't feel disgust when I eat plants or animals. I think about chicken gratefully. These are
charming. curious, friendly, energetic creatures. Can I eat them, yes I can, whats more I have to. I can't help, I can't change this world construction, Everything devours each other there, creatures with the chlorophyll or without this substance are crunched, swallowed, chewed. If one listens carefully to the sound of our living planet, removing disturbing noise of the waveing oceans, whistle of the wind and sound of rain drops falling, munching will be left and some other sounds produced by all existing digestive systems. Well, so what? C'est la vie! (I use this French phrase for the second time)
Coming back to the sushi plot, I know its taste in Masovian interpretation mainly. I tasted sushi in Pomerania too, I haven't tried this dish in Podhale,
I eat trouts there. Eating sushi in Zakopane would be bizzare, halal was
suitable there lately. Referring to the sushi again, this dish has
settled in my country quickly, it is available in tiny, charming food
places and in enormous hipermarkets, it is served as specialite de
maison by hosts. I preapared susi by myself for the first time in some
2010, when I made 4 rolls and cut them into 40 neat pieces, I was left
with a whole pile of rise, vegetables and fish pieces. My thought was
obvious, it is a frugal dish pretending luxury, brilliant and delicious.
We hadn't known pizza there till eighties in principle. Pizza is an
Italians' idea for trace or none amount of meat in food and
outstanding final result. Our pizza was once thick and fluffy like
a decent yeast dough, coverd with layers of delicious ingredients and
obligatory, drenched with ketchup. With time some thin, flat, round dough
pieces have showed up with huge clearances between miserable slices of something. I'm not sure if this was the original idea presented by this dish cerator. Sorry dear pizza I prefer kebab now, but I put sushi on the first place.
Italian, Turkish and Japanese cuisine contributed into my nutrition
undoubtly. Though the most significant contribution is brought every
week by a certain Vietnamese family renting a place in the nearest
shopping mall, they serve takeaway food. What would I do without them?
I'm immensely glad that a totally crazy idea had come into their minds,
they left their Vietnamese comfort zone and they arrived here
into the unknown.
What was eaten there in the seventies and earlier when there was no pizza, sushi or a decent kebab? Nothing? Some roasted chickens? Sausages with mustard and a chunk of bread? Something like that still sticks in my memory. Sort of casserolle with champignons and cheese sold from niewiadów caravan is an image of the eighties, same as hot-dogs. Well, a gastronomic desert was there. You could have ordered takeaway food at your gramma's even with a delivery.
It seems to me that kebab, sushi and pizza have already conquered the whole world, haven't they?
Wilajezi
X. 2020 again
and native;
Kebaba zamawiam wyłącznie w mało wytwornym z wyglądu lokalu vis a vis Dworca Centralnego. Nigdy więcej nie wezmę świadomie do ust barana, na szczęście turecka tradycja tego dania podsuwa mi akceptowalną opcję - kurczak. Wieprzowinki nie ma i nie będzie w najbliższej przyszłości. Chyba, że trafiają się jacyś cwani fałszerze kebabów, którzy wykonują masywne mięsne stosy z dowolnych mięsiw i jem co innego może właśnie świnki i np. koty jak ponoć niektórzy Szwajcarzy zwłaszcza w Boże Narodzenie. Kiedy zjadłam pierwszego kebaba, chyba jakieś 3 lata temu, choć jeśli myślę sobie że było to 3 lata temu to pewnie w rzeczywistości jednak 6. Europa (prócz europejskiej części Turcji rzecz jasna) zaznała tego smaku całkiem niedawno bo w latach siedemdziesiątych. To danie z gatunku: jak użyć odrobiny mięsa i mieć wrażenie, że jest go sporo. Jadalne opakowanie – cienki placek, uzupełnia się innymi, roślinnymi stworzeniami do pożądanej czyli pokaźnej objętości. Ten od moich przybyłych z dalekich krajów mistrzów kebaba i obsługi klienta, jedzony wieczorową porą od wysokości Dworca Centralnego do stacji metra rondo ONZ, (tam zwykle rozpada się papierowe opakowanie, resztki sosu wyciekają mi na ubranie, a ostatnie kawałki kapusty spadają na chodnik) smakuje wyśmienicie. Przyznaję, nie jest to elegancki sposób konsumpcji, łapczywy i niehigieniczny, ale jak powinno się „spożywać” kebaba?
Susi (Japończycy mówią susi, u mnie będzie susi), raczej o!susi, jeżeli miałabym zabrać na bezludną wyspę jakieś danie to nie byłby to schabowy a urodziwy, pokaźny zestaw susi koniecznie z krewetką w tempurze z ładnie wystającym ogonkiem i wszystkimi możliwymi dekoracjami. Pałeczki jakieś by się znalazły, nie mogę tknąć susi widelcem, mam jakąś blokadę, na bezludnej wyspie i tak nie byłoby sztućców.
Kocham krewetki są takie pyszne, zwinne, tak ładnie chwytają drobiny pożywienia, większość stworzeń gardzi taką żywnością a one z tych odpadów generują różowawe mięsko o cudownym smaku. Podobnie cenię kurczaki, które ratują mi życie w okresach, gdy trudno mi przełknąć coś innego. Nie czuję odrazy do jedzenia zwierząt ani roślin. O kurczakach myślę z wdzięcznością. To urocze, ciekawskie, przyjazne, ruchliwe stworzenia. Czy mogę je zjeść, ano mogę, co więcej nawet muszę. Nic nie poradzę na konstrukcję tego świata, tu wszystko się pożera, stworzenia z chlorofilem lub bez niego są chrupane, połykane, przeżuwane. Gdyby wsłuchać się w naturalne sygnały dochodzące z naszej żywej planety po usunięciu zakłóceń w postaci szumu morza, świstu wiatru, dźwięku padającego deszczu zostałoby mlaskanie i kilka innych dźwięków generowanych przez przewody pokarmowe. No i co z tego? C’est la vie! (tak po raz drugi używam francuskiej frazy).
Wracając do tematu susi to jego smak, głównie w mazowieckiej interpretacji znam od ok. 10lat, kosztowałam również susi na Pomorzu, na Podhalu nie spróbowałam, tam jem pstrągi. Jedzenie susi w Zakopanem byłoby dziwne, ostatnio pasowała tam żywność halal. Wracając jednak do susi to danie to błyskawiczne zadomowiło się w moim kraju, jest dostępne w uroczych małych lokalach i w wielgachnych marketach, przygotowywane jest w domach jako popisowe danie gospodarzy. Pierwszy raz sama przyrządziłam susi w jakimś 2010, po wykonaniu 4 rolek, pokrojeniu na czterdzieści zgrabnych kawałków została mi cała pryzma niezagospodarowanych warzyw, ryżu i kawałków ryby. Moja refleksja była oczywista, to bardzo skromne danie imitujące przepych, genialne i pyszne.
Do lat osiemdziesiątych w zasadzie nie znaliśmy tu pizzy. Pizza to pomysł Włochów na użycie śladowych lub żadnych ilości mięsa w potrawie i rewelacyjny efekt końcowy. Nasza pizza była kiedyś gruba jak porządne, wyrośnięte ciasto drożdżowe, solidnie wyłożona warstwami dodatków i obowiązkowo polana ketchupem. Z czasem pojawiły się cienkie placki z olbrzymimi prześwitami pomiędzy mizernymi plasterkami czegoś, nie wiem czy taki był oryginalny zamysł twórcy tej potrawy. Niestety kochana pizzo teraz wolę kebab a na pierwszym miejscu stawiam susi. Kuchnia włoska, turecka i japońska mają niezaprzeczalny wkład w wyżywienie mojej osoby. Choć największy od kilku lat ma pewna wietnamska rodzina wynajmująca lokal w pobliskim CH, serwująca dania na wynos. Co ja bym bez nich zrobiła, jak ja się cieszę, że przyszedł im do głowy szalony pomysł opuszczenia swojej wietnamskiej strefy komfortu i przybycia tutaj w nieznane.
Co tu się jadło w latach siedemdziesiątych i wcześniej jak nie było pizzy, susi ani poczciwego kebab(p)a(u)? Nic? Kurczaki z rożna? Kiełbaski z musztardą i pajdą chleba, coś takiego tkwi w mojej pamięci. Zapiekanka z pieczarkami i serem sprzedawana z niewiadoskiej przyczepy kempingowej to obrazek z lat 80, podobnie jak hot-dogi. Tak, jeszcze niedawno, była tu gastronomiczna, uliczna pustynia a dania na wynos to można było sobie zamówić u babci z dowozem nawet.
Czy mnie się wydaje, czy susi, kebab i pizza zawojowały cały świat?
znowu X. 2020
Genialne sceny gastronomiczne z Misia i najcudowniejsze "proszę", początek zdjęć 1979, faktycznie nazwa tego lokalu jakby prorocza A PIS.
Przyznaję jestem niekonsekwentna, miałam zabrać się za tłumaczenie.
Done 17.10.20