Niniejszym oświadczam, iż polubiłam generałów, jednak głównie krajowego pochodzenia. Polubiłam ich już jakiś czas temu. Cóż, trzeba mieć artystów w sztuce wojennej i to w formie żywej. Oświadczenie to składam po roku od napisania tekstu poniżej i ma ono związek z pewną refleksją, zanim zmienimy świat w miejsce nieco spokojniejsze upłynie trochę czasu, biorąc pod uwagę dotychczasowe postępy, może nieskończoność. Chciałbym nadal bezrefleksyjnie ich sobie nie lubić, jednak to już niemożliwe w przypadku naszych generałów.
11.2022
11.2021
Z miejsca podkreślam, generałów nie lubię, bardzo nie lubię. To dziwne persony, niby ich zadaniem jest wybijanie do nogi wrogich plemion a zazwyczaj są niezmiernie skuteczni w pozbawianiu życia swoich własnych współplemieńców. Szastają życiem na prawo i lewo, swoje chroniąc szczególnie starannie. Sądzę, że może im się wydawać, że są istotami boskimi, o boskich prawach, kim są w rzeczywistości? Zamierzam zajrzeć do umysłu jednego z nich i to takiego wyjątkowo produktywnego, dzięki kampaniom, które prowadził z niezwykłym rozmachem przez całe dziesięciolecia, pożegnało się z życiem bardzo wielu ludzi, część nawet wyparowała bez żadnego materialnego śladu. Niektórzy zamanifestowali swoje istnienie wiecznymi cieniami. Prezydencki rozkaz do jedynego (choć zdwojonego) ataku atomowego w dziejach ludzkości nie był jednak jego inicjatywą. Co zostawił w swoich wspomnieniach: marmurowy (może wolał spiż) konny pomnik swojej wybitności, troskę o pokojowe współistnienie narodów na tym dziwnym świecie czy zabawne anegdotki? Czy znajdę tam jakiś ślad wątpliwości, wstydu? Nie mam bladego pojęcia co mógł napisać, zakładam, że pisał własnoręcznie, przelewał na papier to co wytworzył jego intelekt. Przez jakiś czas był rzecznikiem sił zbrojnych, słynął z bardzo sprawnego władania językiem, pewnie żaden ghostwritter nie byłby wystarczająco dobry dla MacArthura.
Wiem coś jeszcze o 2 innych: Patton i Eisenhower. Przy czym co to są za ubożuchne wiadomości, jeden ma twarz jakiegoś aktora z filmu, (który mógłby grać inną historyczną figurę - Mussoliniego i być może to robił), drugi był wybrany na prezydenta. Patton nie mógł nim zostać bo chyba nie dane mu było żyć zbyt długo od zakończenia WWII. Być może, każdy z trójcy generałów chciał posiedzieć sobie w gabinecie owalnym z tytułem najmu na 4 lata, z możliwością jednokrotnego przedłużenia umowy. Moja wiedza o generałach składa się z samych dziur jak porządny szwajcarski ser, którego smaku szczerze nie znoszę, tak jak generałów.
Mieli swoje strefy wpływów. MacArthur szalał sobie na Pacyfiku i nikt mu nie przeszkadzał, za daleko, kapryśna pogoda i całe mnóstwo Azjatów. Kogo miał po drugiej stronie, jakich Azjatów, tu nawet szwajcarskiego sera nie ma, jest tylko Kim Ir Sen, który chyba musiał chcieć dobra (cokolwiek to znaczy dla generałów) swojego narodu jako generalissimus, bo za coś ten go ubóstwia albo się go boi po dzień dzisiejszy, przynajmniej w 1/3. A japońscy generałowie słynący z okrucieństwa, kim byli? Może to wszystko opowie mi sam MacArthur, czekam na przesyłkę z jego wspomnieniami.
Nasz bohater doszedł do pewnego interesującego momentu, paradoksalnie bardzo trudnego, zdławił opór wybitnie agresywnego przeciwnika, doświadczył bezwarunkowej kapitulacji innego narodu. Odnalazł "Świętego Graala" wszelkiej maści generałów - całkowite ujarzmienie i posłuszeństwo jak w cyrku. To nie jest częste zjawisko, zostać panem i władcą cudzego wszechświata. Korzystał z praw władcy absolutnego bo zapewne takie otrzymał, ledwie do 1951r, bo co miał zrobić dalej, zasiąść na Chryzantemowym Tronie, stale ujarzmiać coś zupełnie uległego, odparować albo zamienić w cienie całą resztę? Po 6 latach zwinął manatki i wrócił do siebie. Czy jest jakaś inna opcja dla okupanta?
15.11.21