Zajmuję się zawodowo pisaniem, moja profesja tego wymaga, rocznie piszę ze sto tysięcy albo i więcej (? muszę to kiedyś przeliczyć) znaków ze spacjami. Mój zawód nikomu nie kojarzy się z pisaniem, nawet mnie, gwarantuję; łączony jest z czymś zupełnie innym. Pisuję teksty 3 rodzajów, wszystkie do pewnego stopnia naznaczone moją osobą. Ciekawą właściwością wypowiedzi zwłaszcza w pierwszej osobie w czasie teraźniejszym i większości konstrukcji w czasie przyszłym jest możliwość pozbawienia przekazu cech płci, liczy się "ja", jeśli tylko chcę, mogę nie ujawniać mojej zołzowatej babowatości lub eterycznej kobiecości, jak kto woli, zupełnie zneutralizować tekst pod tym względem. Napiszę (Będę pisała) dzisiaj o tym samym na 3 sposoby, w wersji suchej jak wiór, pozbawionej emocji, w wersji pisanej z zaciekawieniem bardziej strawnej i sugestywnej oraz w sposób przekazujący moje odczucia, osobisty stosunek do tematu z wyraźną narracją w pierwszej osobie. Temat jest dla mnie pasjonujący dotyczy badań wykazujących prawidłowości cechujące ludzkie zachowania.
Zaczynamy,
Wersja 1
Na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Stanforda w roku 1971, przeprowadzono eksperyment badawczy na grupie kilkunastu zdrowych mężczyzn. Eksperyment polegał na symulacji warunków więziennych. Badacze nie tylko obserwowali zachowania 2 grup uczestników, pełniących role strażników i więźniów ale również aktywnie uczestniczyli w przebiegu procesu, Z uwagi na dostrzeżony szkodliwy wpływ eksperymentu na biorących w nim udział, postanowiono przerwać badanie. Obecnie podważana jest autentyczność i podstawy naukowe eksperymentu. Oryginalny zapis audiowizualny badania umożliwia jednak dalszą analizę zdarzeń i zachowań uczestniczących w nim ludzi.
Wersja 2
W XX w na szeroką skalę zaczęto przeprowadzać eksperymenty psychologiczne, które ujawniły pewne prawidłowości cechujące ludzkie zachowania. Jeden z ciekawszych miał miejsce w piwnicach budynku Wydziału Psychologii na kampusie Uniwersytetu Stanforda, w sezonie wakacyjnym 1971r. Pomysłodawcą i jednocześnie uczestnikiem badania był Philip Zimbardo. Mimo wykształcenia i wiedzy niemalże do jego końca pozostał zupełnie ślepy na konsekwencje własnego udziału w zdarzeniach, które miały miejsce w wytworzonej prostymi środkami imitacji więzienia. Kilkunastu studentów, zdrowych, najnormalniejszych w świecie młodych mężczyzn, znalazło się w kilkudniowej izolacji, przydzielono im losowo role strażników i więźniów, nieświadomie rolę nadzorcy przyjął sam Zimbardo. Obecnie po latach, jeden z uczestników, twierdzi, że eksperyment pozbawiony był autentyczności a role biorących w nim udział w większości odegrane. Identyczną wersję zdarzeń przedstawiał tuż po jego przerwaniu jeden ze "strażników". Eksperyment zakończono przed czasem gdyż nikt nie spodziewał się aż takiej eskalacji agresji i strachu. Aby wyrobić sobie własne zdanie wystarczy sięgnąć do oryginalnego zapisu zdarzeń, nie ma wątpliwości to nie jest uniwersytecki teatrzyk to samo życie w bardzo okrutnej postaci.
Wersja 3
Dość dawno, nie wiem z jakiej okazji, dostałam opasłe tomisko o współczesnej psychologii, firmowane przez Philipa Zimbardo. Do księgi dołączona była płyta w tekturowej kopercie z nieco zamazaną grafiką w odcieniu sepii i dziwnym tytułem Cicha Furia. Całkiem obojętnie włożyłam płytę w odtwarzacz, zaznaczyłam play i zaczęło się. Z każdą kolejną minutą zapis historii jednego z najbardziej sugestywnych eksperymentów w dziejach ponoć młodej dziedziny (czyżby?) jaką jest psychologia wbijał mnie coraz bardziej w fotel. Eksperyment wykazał, że wystarczy kilka godzin w odpowiednich warunkach aby zaburzyć grupę zupełnie normalnych, inteligentnych ludzi, spowodować, że stracą zdrowy rozsądek, przestaną myśleć, zaczną wypełniać z oddaniem wyznaczone im role, choćby była to rola najgorszego drania, jakiego nigdy w życiu nie chcieliby spotkać, czy uległego, wystraszonego cienia człowieka skłonnego przyjąć każde, nawet najbardziej wyszukane upokorzenie. Ten eksperyment skończył się przed wyznaczonym terminem, latem 1971r. Niektórzy uczestnicy podważają autentyczność swoich reakcji, po tym co zobaczyłam, to im akurat, nie wierzę. Wiem co widzę, widzę emocje na twarzach, zwłaszcza podczas relacjonowania zdarzeń tuż po zakończeniu eksperymentu i wiele lat później, widzę złość, wstyd, zakłopotanie, gniew i refleksję a nie satysfakcję z dobrze wykonanej aktorskiej roboty.
Dokończę prawdopodobnie w wersji II bo najbardziej pasuje mi do tematu, wersja I zupełnie mnie nie bawi, wbrew pozorom pisanie w wersji I nie jest łatwe, zostają tylko te słowa, które są niezbędne, każde musi być starannie dobrane i we właściwym miejscu. Wersja III, blogowa, cóż, niektórzy marudzą, że zakręcona i mętna, bo ja wiem?
Wilajezi
"It's when you start contributing to the script"